„Rozmowy z przyjaciółmi” to dość zwyczajna historia. Jest tu Frances i Bobby – niewiele ponad 20letnie dziewczyny, zmagające się z własną młodością, rachunkami i przyszłością. Jest też Melissa i Nick – po 30tce, małżeństwo, syci i z pęknięciami. Te dwa stadła spotykają się i ta mieszanka musi prędzej czy później wybuchnąć.
Jest wiec romans, zazdrość, zmęczenie i nadzieje.
Co mnie tu najbardziej urzekło? Chyba nastrój – częste spotkania, wyjazdy do Francji i pogawędki, w których wybory kulinarne omawia się z takim samym zaangażowaniem jak warunki społeczne kapitalizmu. Podoba mi się, jak Sally Rooney rozprawia się też z mitem hipsterstwa – bo wszyscy bohaterowie reprezentują albo branżę umysłową albo kreatywną. Ale tylko niektórzy z nich są w stanie się z tego utrzymać.
Rooney lawiruje między pokazaniem związku jako sytuacji romantycznej, ambicjonalnej ale i … finansowej. I to jeden z lepiej rozwijających się wątków. Relacje bywają formą społecznego awansu i finansowego zabezpieczenia, w sieci i plemieniu –bywa łatwiej. I te przestrzenie zaciekawiły mnie chyba najbardziej.
Książka jest świetna, choć czasami autorce nie udaje się uniknąć klisz (np. Bobby – anarchistka z dobrego domu), czasami też przesyca sytuację aż do poziomu kampowości (wątek zdrowotny). Jest to jednak świetna, współczesna historia, która w dodatku już niedługo będzie serialem (Hulu, 2022, w roli Melissy – Jemima Kirke ❤) – czytajcie!
Za książkę dziękuję Wydawnictwu WAB, a w księgarniach już od 24.02!