Przed koncertem: Zofia Dowgiałło

Rozmawiamy z kompozytorką – Zofią Dowgiałło.

Czego możemy się spodziewać podczas koncertu Mistrzowie i ich Uczniowie 2024? „Dźwięki późne” – jaki to utwór?

W Dźwiękach późnych na saksofon altowy, perkusję i elektronikę zestawiam ze sobą dźwięki akustyczne z ich elektroakustycznymi przetworzeniami. W kompozycji tej sięgam również po rozwiązania, które pojawiały się w innych moich utworach. Nadaję im jednak nowy kontekst. Moim celem nie jest odcinanie kuponów od tego, co wypracowałam wcześniej, ale stworzenie dzieła na swój sposób mądrzejszego od poprzednich.

Oprócz muzyki, oddała Pani także serce filozofii (studia). Jak więc filozofia wpływa na Pani komponowanie?

Historia filozofii jest historią ludzkiego pragnienia dotarcia do prawdy. Ja również noszę w sobie to pragnienie. Być może to właśnie ono pozwala mi patrzeć z dystansem na bieżące wydarzenia w moim życiu. Nie jest mi potrzebny natychmiastowy sukces, więc do niego nie dążę za wszelką cenę. Zamiast tego ze stoickim spokojem poszukuję własnej tożsamości kompozytorskiej, choćby proces ten miał trwać jeszcze wiele lat.

W Pani twórczości na pewnym etapie zaczęła pojawiać się także elektronika (Spektr-ar, Światłoczułość) – jak Pani pracuje nad tą częścią kompozycji i czy planuje ją rozwijać w przyszłości?

W elektronice najczęściej wykorzystuję nagrane wcześniej próbki instrumentów akustycznych. Przetworzenia w czasie rzeczywistym stosuję rzadziej. Taka próbka podlega długotrwałej obróbce za pomocą różnych narzędzi elektronicznych. Niekiedy jest zbyt oporna i nie da się jej nagiąć do konkretnego pomysłu. Wtedy muszę ją wymienić na inną. Praca nad elektroniką wymaga ode mnie cierpliwości.

Kto jest dla Pani Mistrzem/Mistrzynią? Kto Panią inspiruje?

Moimi mistrzami są przede wszystkim wielcy kompozytorzy minionych epok. Z ostatniego stulecia wymienię Strawińskiego, Szymanowskiego, Messiaena, Bartoka i Lutosławskiego. Od nich uczyłam się harmonii, kontrapunktu i instrumentacji. Również studiowanie partytur Ligetiego, Griseya, Sciarrina i wielu innych twórców było dla mnie cennym doświadczeniem. Moje pierwsze utwory powstawały pod okiem prof. Zbigniewa Bagińskiego na zajęciach kompozycji na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Jestem mu niezmiernie wdzięczna za to, że nie gasił mojego entuzjazmu i pozwalał mi testować pomysły naiwne, ale za to własne. Profesor przypatrywał się im dyskretnie i tylko zadawał dające do myślenia pytania. Mistrzynią muzyki elektroakustycznej jest dla mnie Pani Profesor Magdalena Długosz, którą miałam szczęście poznać w 2013 roku. Jej dźwięki są idiomatyczne. Można je bez trudu rozpoznać w dowolnym fragmencie jej kompozycji. Mają w sobie ogromną głębię i jakieś wewnętrzne nasycenie.

Jak wygląda Pani proces twórczy?

W pierwszym kroku musi pojawić się pomysł. Może on dotyczyć różnych aspektów przyszłej kompozycji. Następnie próbuję wyobrazić sobie całą formę wraz z rozkładem napięć. Potem wymyślam i opracowuję szczegóły. Na tym etapie zazwyczaj obrastam dużą ilością notatek. W przypadku utworów z warstwą elektroakustyczną tworzę równolegle pierwsze dźwięki. Gdy już osiągnę pewną gotowość, rozpoczynam pracę nad rękopisem. Na koniec przepisuję nuty na komputerze i jeszcze raz uważnie im się przyglądam.

Nad jakim utworem Pani teraz pracuje?

W ostatnich miesiącach pracowałam intensywnie nad trzema nowymi utworami, z których dwa miały swoje prawykonania w październiku. Teraz jest czas na krótki odpoczynek i zebranie myśli. Mam już pewne plany na przyszły rok, ale zanim na papierze pojawią się pierwsze nuty, minie pewnie kilka tygodni. Na marginesie dodam, że jestem również harfistką. Tak się zwykle składa, że odpoczywam od komponowania przy harfie.