Transkrypcja podcastu #5 Mariusz Twardowski

Publikujemy transkrypcję podcastu “Miejsca nam wystarczy” realizowanego przez fundację AP KunstArt Fund, podcastu o dobrej przestrzeni, mieszkaniu i dobrych domach. Dziś prezentujemy rozmowę z dr hab. Mariuszem Twardowskim, prof. PK. Transkrypcja została zrealizowana z minimalną ingerencją w korektę językową. Podcast dostępny jest w serwisie Spotify i Youtube.

Dzień dobry, nazywam się Anna Petelenz i serdecznie witam Państwa w podkaście Miejsca nam wystarczy, podkaście fundacji AP KunstArt. Dzisiaj moim gościem jest architekt, doktor habilitowany Mariusz Twardowski, wykładowca i profesor Politechniki Krakowskiej, od ponad 20 lat jest czynny projektowo, właściciel biura Mariusz Twardowski Architektura, członek PANu, SARPu i Izby Architektów; fotograf i podróżnik. Dzień dobry!

Dzień dobry!

Mariuszu, powiedz mi, co dla ciebie oznacza dobry dom?

Dobry dom, to miejsce, w którym się dobrze czuję, w którym lubię spędzać czas, lubię do niego wracać. I z drugiej strony jest też takim miejscem, takim miejscem bezpieczeństwa, że wyjeżdżam gdzieś, a podróżować bardzo lubię, w miejsca czasem takie, w których nie wiem, co mnie spotka i wiem, że zawsze mogę zrobić ten krok do tyłu. Lub po prostu kiedy się jakaś podróż skończy, wrócić do niego, usiąść spokojnie, ucieszyć się, że już jestem w takim miejscu właśnie bezpiecznym, które lubię, które sprawia, że mogę się w nim, odetchnąć. Pomijam fakt, że w domu mam dwa koty, które tym bardziej jeszcze uspokajają, natomiast generalnie wydaje mi się, że to właśnie takie miejsce powinno być. Wchodzimy z różnymi informacjami, różnymi danymi, jeszcze do tego wpadają nam różne stresy związane z pracą, z różnymi rzeczami na zewnątrz i mamy się gdzie schować. Tak to widzę. Co nie oznacza, że ten dom to musi być koniecznie domem, dla mnie bardziej może to być hasłem, że możemy iść w jakieś miejsce, takie w którym sobie odpoczniemy. Dobrym domem może być również jakiś fajny park, taki spokojny, jakieś takie miejsce, gdzie możemy odetchnąć. To dlatego dom bardziej wydaje mi się, że tu powinien brzmieć, jako miejsce takie bez nerwów. Na pewno takie przestrzenie zewnętrzne też takie funkcje domowe mogą pełnić, ale jednak trochę jest tak, że ludzie o takim domu fizycznym domu-domu też sobie marzą i zaciągają kredyty, wynajdują działki i chcą sobie taki dom idealny w swoim mniemaniu wybudować.

No i jak wygląda taki proces projektowania domu? Jak ludzie przychodzą do architekta, to oni właśnie opowiadają bardziej o emocjach, które chcą w tej przestrzeni czuć? Czy na przykład przychodzą z takimi konkretami, że chce mieć tutaj garderobę ileś tam metrów, kuchnię taką, salon zachodni i tak dalej? Jak to wygląda?

Najczęściej jest tak że przychodzą i nie wiedzą czego chcą. Niektórzy mają plany jakieś tam swoje bardzo sprecyzowane. No i jest to dobrze i niedobrze, bo z jednej strony te osoby które przychodzą i nie wiedzą czego chcą, no to jest dobrze, bo to jest taki bardziej materiał plastyczny dla mnie, natomiast z tamtymi jest troszkę trudniej. Czasem, jeśli sobie coś wbiją do głowy, że to jest takie ich wymarzone, no to trochę trudno zmienić to. Natomiast generalnie rzecz wygląda tak, że jak już się ugadamy, że chcą to to to swoje miejsce, bo nie zawsze to jest dom, czasem sobie kupią na przykład mieszkanie i chcą je przerobić zupełnie inaczej to jak się dogadamy, to czeka nas bardzo długa praca z rozmowami. To znaczy rozmawiamy na temat ich wyobrażeń, na temat tego czego się spodziewają, generalnie swojego życia też, bo tak w pewnym sensie to architekt musi być całkiem niezłym psychologiem. Czasem inwestor nie opowie tego co chce i musimy wymyślić i domyślić się tego, że oni czegoś tam chcą. I że w jakiś sposób będzie im lepiej. Także może się zdarzyć czasem, że moglibyśmy ich skrzywdzić jak my źle wyobrazimy sobie te chęci czy marzenia. Natomiast tak to wygląda, że siedzimy zanim te pierwsze szkice powstaną i tych rozmów jest mnóstwo, bo musimy się siebie nauczyć. Oni zresztą mnie też, bo muszą widzieć, jak pracuję, żeby ich przyzwyczaić do tego, że po to jest kolejna rzecz, takie ułożenie pracy, że zwykle dla ludzi, którzy chcą własne mieszkanie czy własny dom to oni mają dla mnie weekend. A to jest moje święto. No i dla mnie ten czas pracy to jest czas pracy, to jest ten normalny tydzień pracy. Więc czasami jakieś tam poświęcenia z jednej i z drugiej strony muszą być. Dużo jest do gadania żeby się dało fajnie pracować. No i to jest taki pierwszy krok. A potem te rozmowy, mnóstwo tych rozmów i dochodzimy do tego ich upragnionego celu. Nam jest łatwiej, no bo mi by się słabo zrobiło, jakbym miał uczestniczyć w jakiejś operacji. Oni się po prostu nie znają na tym co ja robię. Jakoś niestety architektura stała się miejscem takim, gdzie teraz się wszyscy znają na architekturze i wszyscy wszystko wiedzą. No mamy przykłady, że osoby które się nie znają, a wypowiadają się. W zasadzie to trudno powiedzieć ale na każdy temat się wypowiem – architektura jest takim dobrym miejscem, gdzie wszyscy chcą się wypowiedzieć, chcą opowiedzieć, jak to wygląda. Z jednej strony to dobrze, bo to przecież dla tych ludzi to się wszystko projektuje – pomijam to mieszkanie, ale czy to jest przestrzeń publiczna czy właśnie rzeczony park, o którym wspomnieliśmy wcześniej, to to są miejsca, w których ci ludzie będą coś przeżywać. No i chcą w jakimś tam stopniu troszkę swojego zdania mieć. No jak im tam ma być dobrze, to niech mają – dobrze. My pracujemy tak prawdę powiedziawszy dla nich. Z jednej strony gdzieś tam to nasze ego jest i żeby ten był super piękny projekt, żebyśmy zabłysnęli wśród innych znajomych i w ogóle. A z drugiej strony no po prostu to ma być tak dobre, żeby tu ludziom dobrze się żyło. No i w tym domu też musi się dobrze żyć i stąd tych dyskusji tyle i rozmów, pokazujemy różne przykłady – dobre oczywiście – ale z drugiej strony też musimy pilnować, bo inwestor nie powie, a często nie mówi, bo sam nawet nie wie – ile ma pieniędzy na realizację. My sami musimy ten budżet pilnować, żeby oni go nie przekroczyli w jednej trzeciej budowy gdy pieniądze się skończą to będzie leżało i będzie pustostan. Więc to też jest nasza rola żeby nad tym panować i żeby tym ludziom… nie opowiadać im o czymś niezwykłym na 5000 m² a oni potem nie dychną nawet przy samym projekcie. No więc my też jesteśmy chyba od tego, żeby im pomóc w takich ogarnięciu takich realnych rzeczy, żeby mogli spokojnie stąpać po ziemi, bezpiecznie właśnie i już nie w samym swoim budynku, ale na etapie potem jego realizacji. Niestety często jest tak, że jeśli jest dwójka inwestorów – czy to jest małżeństwo czy para jakaś tam – to bywa że się kłócą ze sobą. Niestety budownictwo ma coś do siebie takiego, że te osoby które wspólnie coś robią bardzo często się kłócą, mają odmienne zdania. Niestety zdarzyło mi się kiedyś, zdarzyła mi się taka sytuacja, że małżeństwo się rozeszło. Pani była zachwycona na spotkaniu, ale skończyło się na tym że dwie godziny później przyszła zapłakana, że ona już niestety uczestniczyć nie będzie, bo pan ją tam machnął projektami po głowie. No przykro mi się zrobiło, bo jasna sprawa, że no po prostu zrezygnowaliśmy wtedy z tego tematu. Niech sobie ten pan radzi sam. Natomiast no to są takie wyjątkowe sytuacje. Zawsze staramy się tak zrobić żeby udobruchać obydwoje.

Tak wspomniałeś o tym, że o architekturze teraz wszyscy się wypowiadają i o tych kłótniach, które się pojawiają przy projektowaniu. Tak sobie myślę, może to wynika z tego, że architektura jest czymś co zostaje już na zawsze. Jak się buduje ten dom, to to jednak nie jest jak sukienka czy garnitur, który się wymienia po jakimś czasie, tylko to już po prostu zostaje.

Tak, tak. Natomiast najciekawsze jest to że w przypadku domów jednorodzinnych inwestorem jest osoba prywatna i w związku z tym oni z jednej strony trochę by chcieli wiedzieć, co sąsiedzi powiedzą, ale z drugiej strony to jest wyłącznie dla nich. Te awantury są głównie o przestrzeń publiczną, o budynki publiczne, o to co się dzieje wokół nas. No najlepszym przykładem jest teraz Muzeum w Warszawie [przyp. Muzeum Sztuki Nowoczesnej], które wywołuje skrajne emocje zupełnie niepotrzebnie, bo to jest jeden z setek budynków. Oczywiście że jest to istotne miejsce i w ogóle, ale ludzie po prostu troszkę zapominają, że każde czasy miały swoje budynki nowoczesne. Przecież królowie na Zamku Wawelskim brali najlepszych architektów, żeby im budowali najnowocześniejszy na swój czas rzeczy, po to żeby potem w przyszłości pokazać, jak wspaniałe dziedzictwo po nich zostało. I każda epoka ma każdy czas jest taki który powinien przedstawiać własne projekty. To jest jedna strona medalu, no ale z drugiej strony robienie czegoś co udaje XVII-XVIII wiek czy szczególnie XIX, secesję jakąś, były takie sytuacje przecież…Słynną Wieżę Eiffle’a oprotestowali absolutnie wszyscy najsłynniejsi pisarze, malarze, pisali że to wstyd żeby coś takiego było, takie pokraczne dziwadło w Paryżu. A potem po tych latach teraz nikt sobie Paryża nie wyobraża bez Wieży Eiffla i są wszyscy zachwyceni. Przecież w Krakowie mieliśmy taki przykład z Teatrem Słowackiego, który powstał na terenach o ile dobrze pamiętam…to tereny przyklasztorne, które zostały wyburzone i na ich miejscu powstał Teatr… protesty były ogromne. Teraz nikt sobie nie wyobraża, że tego teatru mogłoby w tym miejscu nie być. Przecież inny przykład to Szyszko Bohusz zaprojektował kamienicę na rogu Rynku i Jana i Niemcy tak się denerwowali, że to jest taki nowoczesny budynek, że aż go pozmieniali i frontowa elewacja od strony Rynku i kilka kolumn od strony Jana zostało pozmienianych. Wydaje mi się, że to jest niepotrzebne. Musimy zrozumieć, że każdy czas ma ten twój moment, że coś my po sobie też zostawić musimy. Gdybyśmy się trzymali takiej bardzo surowej doktryny przez te setki lat, to efekt byłby taki że Krakowie byłaby sama drewniana architektura, a wokół rynku nie byłoby kamienic, tylko właściciele dzieliliby je na kolejne działki z po prostu ogrodzeniami drewnianymi. Myślę, że nie powinniśmy się dać zwariować, tylko uszanować, że ta nowoczesność też gdzieś musi się pojawić. To chyba głównie o to chodzie, że nam ludziom, użytkownikom przeszkadza to, że to jest takie nowe awangardowe, że jest pudełkiem do butów, czy tam jakimś elementem, nowe budowle są surowe, czasem wydają się jakieś takie nieciekawe.

Wynika z tego, że do odczytywania tego dziedzictwa czy tej architektury historycznej, już po prostu mamy pewne kompetencje, nawet jeżeli ma się ich ograniczoną pulę, no to jednak już jesteśmy z tym po prostu zaznajomieni – jest łatwiej. Do tego co jest nowe, no to wymaga trochę większej pracy. Ale myślę że tak prawdę mówiąc, to tych wielbicieli architektury drewnianej wokół rynku na pewno trochę by się znalazło. Ale tak wspomniałeś oczywiście o tym że każdy czas ma swoje formę i to jest bardzo fajne zdanie i ciekawa jestem, jak te nowe formy w takim razie wchodzą właśnie do projektowania domów? Bo mówimy cały czas też o tym że ten dom, to jest ta przestrzeń bezpieczna, czyli takie miejsce, do którego często pewnie intuicyjnie wsadzalibyśmy rzeczy, które już znamy te które gdzieś tam wynieśliśmy z domu rodzinnego, z domów które oglądaliśmy jako dzieci. No a jednak te nowe formy też chcemy wprowadzać albo powinniśmy chcieć. Więc jak ta nowoczesność i ten brak detali – jak to wchodzi do projektowania, jakie są trendy?

No tak prawdę powiedziawszy bardzo często jest tak, że no w moim przypadku, jest to tak że czasem projektujemy też meble, no to jednak nie robimy z jakimiś szczególnymi detalami czy zdobieniami. Natomiast generalnie staramy się zrobić tak, żeby budynek i to co wewnątrz pasowało do czegoś, co właściciel ma takiego swojego po babci, po dziadku, po rodzicach czy coś. Mamy przykład w tym momencie, jak siedzimy patrzę i mamy białe ściany, bez żadnych zdobień na nich, detali, ornamentów, a ich na ich tle stoi sobie szafa jakaś tam stara- za pani plecami.  I to jest takie piękne. Budowla jest tłem w środku, bo z zewnątrz no to się dogadujemy, różnie to bywa – czasem chcą bardziej nowoczesne, czasem się pojawią jakieś dachy, różnie to jest. Natomiast staramy się, żeby ten budynek był jednak nowoczesny. Budynki, domy jednorodzinne nie powstają w samych centrach, tam nie ma miejsca na to, poza tym to byłoby krzywdzące dla miasta robienie domu jednorodzinnego w centrum, bo jednak żyjemy w takich czasach, że to że to nie jest przypadek to hasło 15minutowe miasto, żeby wszędzie mieli blisko na nogach, żeby spacerem wszędzie dojść. Domy jednorodzinne na to nie pozwalają. Ale jeśli już mówimy o domu, ale niezależnie od tego czy to dom jednorodzinny czy to jest to jakieś właśnie mieszkanie czy coś, to bardzo często spotykamy się z tym że pojawia się właśnie jakiś mebel czy jakiś element taki, który inwestorzy ze sobą mają i chcą go gdzieś w tym swoim miejscu ukochanym umieścić. Jak jest miejsce to wkładamy również takie starsze rzeczy, one się wtedy też przepięknie prezentują, a właściciele tego miejsca do mieszkania zamawiają bardzo się z tego cieszą, że umieliśmy wyeksponować te ich wspomnienia. Bardzo często te elementy, te meble różne starsze są takimi wspomnieniami, bo przypominają właśnie rodziców, dziadków czy miejsce zamieszkania sprzed kilkudziesięciu lat. Jak to dobrze ze sobą – takie proste wnętrze jako tło z takim starszym meblem, to nie zdarzyło mi się jeszcze żebym się drapał po głowie, że cholera coś się tu nie udało. Mamy świadomość od razu często, nawet jak inwestorzy nie powiedzą tego na początku, to w końcu od nich wyciągniemy, że mają takie elementy gdzieś tam ze sobą i chcieliby je gdzieś wyeksponować. I to wygląda, nie dość, że wygląda bardzo dobrze, bo łączy stare z nowym, tak jak w nowoczesnych miastach stara zabudowa świetnie się łączy z nową, nawet jak mieszkańcom za bardzo to na początku nie pasuje to po latach zaczynają to doceniać, że to jest całkiem fajne i to działa.

Mówimy teraz o takim szyciu rzeczywiście domu na miarę z architektem, który tak jak powiedziałeś trochę nawet jest psychologiem, wsłuchuje się w potrzeby, klienci opowiadają o sobie, ale to nie jest jednak większa część doświadczeń, jeżeli chodzi o tworzenie swojego domu, prawda? Większość jednak ludzi albo no ma ten przywilej i szczęście, że gdzieś tam mieszkanie lub dom już sobie dziedziczy i tylko go urządza, a część spora w Polsce musi kupić mieszkanie od dewelopera. Czyli już jakoś tam spreparowane, ewentualnie może sobie tam pewne zmiany zrobić, bo kupuje w stanie deweloperskim na przykład, ale jednak no nie da się nie skomentować tego, że żyjemy też ze zjawiskiem patodeweloperki. No i jednak te mieszkania też ktoś projektuje, też projektują je architekci.

Ja nie bronię deweloperów, natomiast chciałem zauważyć że i 100 lat temu była tu deweloperka. Nie chcę tu wymieniać, ale jest parę kamienic na przykład na ulicy Lea, które ewidentnie taką rolę spełniały dla inwestorów i dla deweloperów. Prawdę powiedziawszy no tutaj jest ogromny problem, bo przez lata ludzie spotykali się deweloperami, którzy zawsze chcieli wycisnąć jak najwięcej metrów kwadratowych, żeby jak najlepiej zarobić w zasadzie nie przejmując się mieszkańcami. Kupią, jak kupią i z głowy, zarobione pieniądze są, ważne żeby warunki techniczne spełnione były, żeby nie musieli chodzić po sądach. No i tu jest problem taki, że być może po prostu te warunki techniczne są tak napisane, że odstają, że nie precyzują dokładnie jakichś tam minimalnych parametrów, to powoduje że potem taki deweloper po zrobieniu paru inwestycji wie, że może docisnąć bardziej, że tak powiem architekta takiego bardziej gołębim sercu. Że jest w stanie wykłócić się z nim, żeby te parametry były gorsze no i zaczyna się problem. Tak prawdę powiedziawszy architekci bardzo często, szczególnie ci sprytniejsi, starają się coś tam przemycić dla tych mieszkańców, żeby jednak im się żyło lepiej, nawet jeśli to są małe pomieszczenia. Teraz nie ma obowiązku np. minimalnych szerokości w pomieszczeniu, zostały niedawno zlikwidowane, co powoduje deweloperzy chcieliby nawet pokoje robić tak wąskie, że ledwo łóżko się mieści. Więc w tym po prostu nie da się żyć – i nie o to chodzi że ja jestem tak rozpuszczony i chciałbym mieszkać w niewiadomo jak dużej sypialni, przesypiać te swoje noce. Ludzie wymagają szacunku jakiegoś. Pewnie że ktoś mógłby powiedzieć że no nikt nie zmusza do tego. Nie to nie jest tak że jeśli ja byłbym deweloperem i byłaby pani osobą która szuka mieszkania no to przecież nie zakuje pani w łańcuchy, że to musi być u mnie akurat. Ale z drugiej strony powinien ten standard jakiś trzymać taki, żeby tym ludziom żyło się mimo tego dobrze, tym bardziej że szczególnie w Krakowie, w tych miastach takich najbardziej cenionych, ale takich najbardziej obleganych turystycznie – czy to jest Kraków czy Zakopane czy miasta nad morzem – ceny metra kwadratowego są tak duże, że wielu ludzi po prostu stać na maleńkie mieszkanka. Jak dawniej ich było stać na chociażby 50- 60m, tak teraz nie są sobie w stanie za bardzo poradzić, bo te kwoty są tak duże. I w związku z tym chcieliby nawet te 30 m mieć tak urządzone, żeby się dało w tym żyć jeszcze się jakoś w miarę dobrze. No bo nie ma się co oszukiwać, jak się nie wyśpimy, jak nie odpoczniemy w tym domu, to wychodząc na zewnątrz jesteśmy rozdrażnieni. Nie układa nam się ten dzień i wszystko jest nie takie i potem narzekamy, że mamy życie beznadziejne, bo jest nam źle. Ale to jest trochę taki wynik, z jednej strony na własne życzenie, a z drugiej strony na to skazani jesteśmy – na architektów i na deweloperów. Tak prawdę powiedziawszy jak to rozwiązać – nie wiem. Niektóre miasta próbują na przykład Barcelona już blokować rozwiązania, bo to powoduje zwiększenie kosztów wynajmu potem dla normalnych mieszkańców jako takie miejsce szczególne można przytoczyć przykład Wenecji – tam nie ma w zasadzie mieszkań, bo wszystko jest wynajmowane. Tak samo nie ma mieszkańców w Krakowie w centrum – tak mieszka może 5000 ludzi, wewnątrz Plant. Wydaje mi się, że to by trzeba było jakoś bardzo kompleksowo rozwiązać. Natomiast my możemy próbować coś robić w poszczególnych właśnie mieszkaniach, żeby pomagać ludziom, żeby im było lepiej.  Staramy się zawsze robić plany mieszkań takie żeby one były w miarę otwarte, żeby ci mieszkańcy później mogli sobie trochę w dowolny sposób kształtować. Nie za wiele mogą zrobić, bo znowu deweloperzy mają swoje przepisy, że tego nie wolno tamtego nie wolno, ale zmiany możliwości żeby mogli sobie to swoje mieszkanie do urządzać czy tam zmienić ścianę w jakimś tam miejscu, skorygować to, żeby one były na te plany na tyle uniwersalne żeby mogli coś tam dla siebie zrobić lepszego. To duży problem, ale on chyba zawsze był tylko w innym stopniu,  w XIX wieku też tylko że były inne standardy, teraz są inne.  Teraz jest nam łatwiej o tym mówić przez to że jest większa dostępność, że są te media społecznościowe, że można o tym rozmawiać i że się chce o tym rozmawiać i w związku z tym łatwiej jest, wydaje mi się, że łatwiej jest teraz, może nie napiętnować ale pokazać że ten deweloper źle robi. Wydaje mi się więc, że może być troszeczkę lepiej, że ci deweloperzy wsłuchują się w te głosy protestu, że na przykład złe mieszkanie zrobione najmniejszym kosztem muszą się w końcu nie sprzedać, że będzie czekał. A on przecież też zysku potrzebuje, więc jak zostanie z tymi mieszkaniami i będzie z tym siedział przez kolejnych parę miesięcy to zrozumie.

A jak uczeni są studenci w takim razie, bo poza oczywiście teorią, poza ideałami, właśnie jest cała ta praktyka codziennej pracy, o której teraz rozmawiamy. Z jednej strony tej pracy z klientem indywidualnym, z drugiej strony także pracy właśnie z deweloperem, gdzie trzeba zupełnie inne parametry uwzględnić prawdopodobnie, ale jednocześnie właśnie zawsze chodzi o to żeby wyszło z tego coś dobrego, żeby ludziom się dobrze żyło? Przynajmniej taki powinien być punkt wyjścia i jednocześnie cel, więc jak studenci architektury się tego uczą czy są tego uczeni? Czy właśnie raczej jest sama teoria?

Przez ostatnie zmiany w ustawach o nauczaniu efekt jest taki, że ci studenci nam trochę przeszkadzają globalnie rzecz mówiąc. Studenci przeszkadzają, my mamy się skupić na pisaniu artykułów, na zdobywaniu punktów ministerialnych. A ci bidni studenci gdzieś tam na kuleją. To się na szczęście troszkę zmienia, dziekani próbują jakoś zrobić tak żeby ci studenci znów stali się ważni że to nie jest tak że jesteśmy skupieni wyłącznie na ilości punktów przynoszonych. To jest problem, bo te ilości punktów powodują, że dostajemy większe finansowanie, ale z drugiej strony uczymy tych ludzi zawodu. To nie jest tak że my ich uczymy matematyki stosowanej i że 60-70% potem zostanie na uczelniach, w całej Polsce to tak nie wygląda. Oni normalnie idą do roboty i mi szczególnie zależy żeby oni poszli do pracy w architekturze, a nie pracowali potem gdzieś jako przedstawiciele handlowi firm czy w ogóle poza zawodem. Natomiast studenci, bardzo często głównie ze względu na zarobki po skończeniu szkoły rezygnują, idą do innych zawodów, bo jest im bardzo ciężko. Natomiast cofając się na początek pytania – nie jest to łatwe nauczyć ich bronić się w zasadzie przed napastliwością inwestorów. To jest bardzo trudne. Na szczęście jeszcze muszą zdobyć uprawnienia, zanim zaprojektują coś w pełnej odpowiedzialności dla inwestora. A zanim zrobią te uprawnienia to trochę czasu mija. Często będąc gdzieś na praktykach czy potem pracując w jednym czy w drugim biurze, widzą co się dzieje i jak te dyskusje się odbywają, bo niestety w szkole nie ma takich możliwości, na uczelni nie ma takich możliwości, żeby oni poznali w praktyce jak to się z tymi deweloperami obchodzić. Bardzo często jest im ciężko bo jednak deweloper jest osobą bardzo opresyjną niejednokrotnie i łatwo jest mu, szczególnie na młodym osobniku, wymusić jakieś tam decyzje niedobre. Natomiast szczęśliwie się tak składa, że ci studenci którzy studiują już architekturę świadomie to oni sobie sprawdzają czy dany pracownik uczelni, dany nauczyciel akademicki coś tam projektuje czy nie, czy ma jakieś tam sukcesy zawodowe, bo ponieważ jest coś takiego jak możliwość wybierania czy przedmiotów projektowych, no to najczęściej jest tak, że idą do takich praktyków, nie do teoretyków. Mamy niestety coraz więcej teoretyków z tego względu, że właśnie musimy sprostać tym warunkom na pisanie artykułów, poza tym pracownicy, nauczyciele akademiccy są bardzo często zaangażowani w robienie różnych ankiet, sprawozdań, innych takich rzeczy – zamiast się skupić na projektowaniu czy na jakichś takich rzeczach, czy po prostu na nauce jako takiej badawczości. Na szczęście jest są jeszcze tacy, którzy projektują i wtedy jest tak, że tych studentów się zgłasza do nich masa, oni są bardzo otwarci. No i ich często bierzemy czy na jakąś budowę żeby im pokazać czy opowiadamy im też o rzeczywistości, więc te zajęcia nie są kierowane wyłącznie na korekcie tego, co przyniósł i zrobił, że to powinno być tak, a to powinno być tak. Tylko opowiadamy im o różnych przykładach z rzeczywistości, że jak on tutaj to tak zrobił, to konsekwencje będą takie, a nie inne, że tym ludziom będzie się źle żyło. Nie opowiadamy o samych deweloperach i o tym jak z nimi jak walczyć, jak być przeciwnikiem.  Najważniejsze, to co mówiliśmy na samym początku, żeby ten dom był taki mój, bezpieczny i w ogóle. Budynki jednorodzinne się robi na drugim roku, ja mam zajęcia na trzecim, gdzie się robi już budynki wielorodzinne, no ale jeszcze trudniej jest w tych mieszkaniach – jak zrobić mieszkanie dla ludzi, których nie znamy, jak uniwersalnie wymyślić mieszkanie, żeby tej osobie było dobrze i nie wiemy, kto tam będzie mieszkał, nie wiemy czy to będzie osoba z niepełnosprawnościami, czy będzie osoba, która ma jakieś szczególne wymagania, czy jakaś tam inna wyjątkowo spokojna, domator. Musimy wymyślić takie mieszkanie. Wyobrażamy sobie, że tym ludziom będzie dobrze i że będą tam mogli bezpiecznie spędzać czas, że będą mogli uciec z tego hałasu do swojego domu. To jest trudne, ale czy takich 15osobowych grupach jesteśmy w stanie ze studentami przegadać wszystko? Jeśli oczywiście osoba ma praktykę i wie o czym gada, bo to nie jest kwestia tylko dobrego podziału takiego rezolutnego samego mieszkania, ale tego jak dojść do tego, jak wejść żeby się czuł bezpiecznie już na korytarzu, żeby nie czuł się źle jak otwiera zamek do drzwi. Że jak pani jeszcze do tego domu wejdzie, no a potem gdzie rzuci kurtkęm gdzie siądzie, gdzie ma być miejsce, żeby sobie wziąć coś do jedzenia, zrobić – żeby to było wszędzie ergonomiczne i żeby jednak nie musiał tracić czasu, że z jednego miejsca będzie chodził 30 kroków do drugiego, bo mu się w końcu nie będzie chciało i efekt będzie taki, że będzie na przykład jadł na mieście, jeśli będzie sam. Nie będzie mu się chciało niczego zrobić, jak będzie nieergonomicznie. Jest tych zajęć troszeczkę na każdym semestrze i  zawsze dla każdego studenta się znajdzie czas, żeby coś tam więcej poopowiadać.

Wspominałeś też o podróżach, że dużo jeździsz. A czy Polacy budują inaczej na tle innych narodowości? Czy są jakieś specyficzne cechy tych naszych tutaj lokalnych oczekiwań wobec domów?

No teraz odnoszę wrażenie, że coś się podziało takiego, że nagle wszyscy Polacy chcą mieć klasyczne domki-dworki, takie jak z XIX wieku zabudowania. I to jest ogromna różnica z tym, co się dzieje na zachodzie, bo tam jednak nie boją się ambitnie podejść do problemu poszukiwania nowoczesności. Oczywiście że to też jest taki klient i każdy inaczej myśli. Nie da się do jednego wora wszystkich wrzucić, niemniej wydaje mi się, że to jednak był taki okres w latach dziewięćdziesiątych, kiedy dużo osób mieszkało albo w takich blokowiskach z lat 60’,70’,80’, albo w takich domkach, też takich kostkach, a kiedy to wszystko się tak otwarło na świat to był taki moment, że wszyscy chcieli mieszkać w dworkach niezależnie czy to był budynek wielorodzinny czy jednorodzinny. Chcieliśmy się czuć jak państwo na włościach i taka wyobraźnia była potem i było coraz lepiej. I teraz te ostatnie 2 lata coś się takiego podziału niedobrego znów. Ale ja myślę, że wyjazdy powodują że człowiek trochę pokornieje. Mam na myśli…to nie o to chodzi żeby się chwalić, jak wiele miejsc się zwiedziło,  ale takie wyjazdy powodują, że człowiek pokornieje, bo widzi rozwiązania w innych miejscach. I widzi jak ludzie inaczej żyją, niekoniecznie w innych kulturach, ale w innych miejscach. Jest na przykład taki Spitsbergen, gdzie mają w lecie jeden dzień, który trwa, a w zimie mają jedną noc która trwa znowu 3 miesiące. I światła tam, poza sztucznym, nie mają.  I też muszą sobie jakoś ułożyć życie. Więc poznając takie różne miejsca czy chociażby właśnie te inne kultury, o których wspomniałam, poznając to wszystko, człowiek się cały czas uczy. Jeśli umie wyciągnąć wnioski z tego to dobrze, bo wtedy jest w stanie opowiedzieć ludziom tutaj w Polsce, którzy nie zawsze mają okazję jechać, różne są przyczyny tego że nie lubią wyjeżdżać, czasami ich nie stać – różnie.  Można to opowiedzieć, podzielić się z nimi tym, ale nie w taki sposób przemądrzały – że ja to byłem tu, czytam, że chwali się – tylko właśnie w takim spokoju, że opowiadamy, jak można żyć, jak inni ludzie żyją, żeby sobie porównali na przykład, że tamci żyją tak. To też jest dobre, że na przykład w tym domu można go inaczej zrobić i on też będzie działał. To nie jest tak, ze my tu na tym poletku wymyśliliśmy już najlepsze sposoby na życie. To takie bardzo otwiera takie wyjazdy, pomaga.

Dziękuję bardzo!

Również dziękuję!

Podcast i transkrypcja realizowane są ze środków Krajowego Planu Odbudowy.  KPO dla kultury.