Ludzkim głosem: koń, krowa i kot okiem malarzy

Święta i Nowy Rok to zawsze czas, gdy rozmowa o zwierzętach jakoś naturalnie nam towarzyszy. Żarty, czy kot tej Wigilii jednak się odezwie ludzkim głosem, dyskusje o moralnej słuszności karpia na stole i zmartwienia o pieski w sylwestrowe hałasy.

Portrety zwierząt są dla mnie nieomal zawsze urzekające i w muzeum zatrzymuję się przy nich najdłużej. Zastanawiam się jak może wyglądać takie portretowanie skoro zwierzę ani nie wysiedzi dłuższej chwili pozując, ani nie pokaże swojego lepszego profilu. Więc to czysta impresja, wymagająca wielu talentów od artysty.

Mistrzem przedstawień zwierząt jest Joseph Crawhall, angielski malarz, należący do grupy artystycznej Glasgow Boys – grupy zmęczonej wymuskanym malarstwem akademickim, czerpiącej inspirację z wiejskiego życia i malującej spontanicznie i prędko. Na zdjęciu widzicie „Krajobraz z bydłem” Crawhalla z Galerii Kelvingrove w Glasgow. Bardzo mi się tu udziela zachwyt malarza nad tą zwyczajną sceną, a oko cieszą wyraźne skłonności impresjonistyczne, lekka i świeża paleta kolorystyczna i subtelnie osiągnięta harmonia między poziomami (horyzont, pola, krowy) i pionami (trawy, ogony). Jestem też wielką fanką odważnego koloru na dachach pobliskiej zabudowy. Lewy, największy, pomarańczowy prostokąt dokładnie oplatający głowę krowy i zrównany z linią horyzontu wygląda nowocześnie i wręcz abstrakcyjnie. Gdy spojrzycie sobie na twórczość Crawhalla znajdziecie mnóstwo innych, wzruszających wręcz przedstawień zwierząt, wyraźne inspiracje także sztuką dalekiego wschodu i eksperymenty akwarelowe. Wynurzający się pstrąg to istny majstersztyk!

Henri de Toulouse-Lautrec to jeden z najsłynniejszych francuskich malarzy, postimpresjonistów i prekursorów plakatu. Kojarzymy go przede wszystkim z fascynacją kobietami paryskiej bohemy – tymi w sukniach w dynamicznym tańcu i tych drzemiących lub ubierających się w buduarze, tych w kapeluszu i z rozwianym włosem, przy kieliszku i na parkiecie. Nie każdy wie jednak, że Lautrec ma w portfolio znakomitą kolekcję…koni. Od najmłodszych lat nauczany był przez przyjaciela rodziny – René Princeteau – malarza wyspecjalizowanego w wizerunkach zwierząt. Ze względu na genetyczne wady, spowodowane pokrewieństwem rodziców, jego nogi nie były w pełni sprawne, co wykluczało go z wielu dziedzin życia, a dodawało entuzjazmu w kształceniu plastycznym. Portret „Gazelle” namalował w 1881 roku, zatem mając zaledwie 17 lat! Dojrzałą i uważną obserwację już miał opanowaną do perfekcji, jednak odnalezienie własnego twórczego głosu i zbudowanie spójnego wizerunku było dopiero przed nim. Znaliście „końską” stronę jego twórczości?

Najsłynniejszym portretem kota w sztuce wizualnej jest chyba plakat Le Chat Noir autorstwa Théophile Alexandre Steinlena, spójrzmy jednak dzisiaj na coś przeciwnego, a równie wyjątkowego. Le Chat Blanc to dzieło Pierre Bonnarda – kolorysty – którego znacie z subtelnych ujęć cichych, codziennych momentów, ze słonecznych krajobrazów i barwnej, delikatnej romantyczności. Portret białego kota wyrywa się z tego lirycznego tła i prezentuje pokraczną istotkę – komiczną, lekko naburmuszoną i zniekształconą, jakby od zbyt długiego siedzenia w domu na kwarantannie. Jego zbyt długie nogi jakby sugerowały straszny wysiłek, głowa – stan bliski drzemki, a ogon – porę na harce. Na mnie ten dziwaczny kocur wywiera bardzo przyjazne i intrygujące wrażenie, a na Was? Ciekawe co by nam powiedział ludzkim głosem.