Mężczyźni w sztuce i perły Vermeera

Na Dzień Kobiet zaproponowałam Wam przyjrzenie się twórczości Berthy Morisot – jednej z niewielu impresjonistek, które nie dały przyćmić się swoim kolegom po fachu i są rozpoznawalne do dziś. Zachęcałam Was też do zastanowienia się, jakie artystki przychodzą Wam do głowy, które dały radę wybić się w męskim świecie sztuki dawnej. Dzisiaj, w Dzień Mężczyzny, trudno zadawać analogiczne pytanie, bo z przywoływaniem słynnych artystów-mężczyzn raczej nikt nie ma kłopotu. To mężczyźni właśnie cieszyli się przywilejami społecznymi – jak możliwość kształcenia się w zawodzie – które pozwalały im na tworzenie sztuki. Możemy wymieniać długo – od Giotta, przez Rafaela, Michała Anioła i Caravaggia, Brueghla i Boscha, Van Gogha i Gauguina po Kleina i Pollocka. Nie wymienimy wszystkich, więc skupmy się na jednym, o którym dziś mówi wiele osób.

Od lutego w Rijksmuseum w Amsterdamie można oglądać największą w historii wystawę Johannesa Vermeera. Bilety na nią ponoć zostały wyprzedane w parę minut, a nieomal każdy portal zajmujący się sztuką oszalał na punkcie tego wydarzenia. Spójrzmy dzisiaj na jeden z jego obrazów.

Surowe wnętrze, światło dzienne z okna po lewej stronie, intymny nastrój, zmysłowe skupienie, cisza i wręcz magiczne użycie koloru. To musi być Johannes Vermeer van Delft – XVII wieczny, holenderski malarz -mistrz poetyckiej codzienności, złocistych żółcieni i niebiańskich szafirów. To artysta, dla którego niezwykle ważny był i inny mężczyzna w życiu – ojciec. Gdyby Vermeer nie zaczerpnął inspiracji właśnie od ojca, który był handlarzem sztuki być może nigdy nie zobaczylibyśmy Alegorii Malarstwa, Mleczarki czy Czytającej list, a Colin Firth nie spotkałby się na planie filmowym ze Scarlett Johansson. Co by to była za szkoda! Artysta z Delft z pewnością również przekazał swoim dzieciom niejedną umiejętność. Zwłaszcza, że miał ich paręnaścioro. To właśnie dla nich chwilami zarzucał malarstwo i trudnił przeróżnymi zawodami – prowadził nawet oberżę ojca. Ale wróćmy do obrazu.

„Kobieta z naszyjnikiem pereł” albo po prostu „Sznur Pereł” to dzieło, które możecie zobaczyć w Gemäldegalerie w Berlinie (gdy tylko nie podróżuje do Amsterdamu). Można się spierać czy patrzymy na scenę alegoryczną czy to jedynie kadr z codzienności. Czy to refleksja nad bezcelowością bogactwa i próżności (na stole widzimy kruczoczarną, złowróżbną tkaninę i naczynie przypominające urnę) czy to po prostu portret zamyślonej kobiety, strojącej się na spotkanie w sznur pereł. Czy ten liścik na stole to przypadkiem nie od kochanka? Z tą myślą zostawiamy Was, a poniżej znajdziecie kilka linków, gdzie możecie podejrzeć dzieła Vermeera w fantastycznym przybliżeniu i z ciekawymi interpretacjami! Dobrego dnia!

http://www.essentialvermeer.com/catalogue/woman_with_a_pearl_necklace.html

https://artsandculture.google.com/story/jwVBxcJda1BfJg

https://www.rijksmuseum.nl/en/johannes-vermeer?ss=

https://recherche.smb.museum/detail/863178/junge-dame-mit-perlenhalsband