Kobiety w sztuce

Dzień kobiet jest dziś czasem, gdy dostajemy prezenty, rabaty, życzenia i robimy sobie drobne przyjemności. Nie wszyscy pamiętamy jednak, że to dzień związany z protestami pracownic fabryk odzieżowych w USA na początku XX wieku, przeciwko nieludzkim warunkom pracy. W kolejnych latach w wielu krajach to właśnie w marcu następowały rozruchy związane z walkami o prawa kobiet. Ja na ten dzień – oprócz dostawania i dawania goździków i rajstop – proponuję Wam zabawę – pomyślmy o kobietach, które przez wieki tworzyły dobrą sztukę, ale pamięć o nich jakoś zawsze gubiła się wśród sławy kolegów-twórców. A może dzisiejszy czas z kawusią zachęci Was do wyszukania zapomnianej (lub nigdy nierozsławionej) artystki? Ja zacznę.

Ile znacie impresjonistek? Przedstawiam Wam dziś kobietę, której szczęśliwie udało się wybić w tym męskim środowisku. Berthe Morisot to francuska malarka z końca XIX wieku, która wystawiała swe prace zarówno na Salon de Paris, jak i potem w Salonie Odrzuconych – analogicznej imprezie, lecz dla impresjonistów, dla których wrota akademickiego Salonu Paryskiego były zamknięte. Wprawdzie otaczali ją mężczyźni znaczący wiele w świecie malarstwa – łączyła ją nić pokrewieństwa z Fragonardem, była uczennicą Corota i szwagierką Maneta – ale wśród gąszczu wpływów technik i manier wykształciła w sobie styl charakterystyczny, o niepowtarzalnym sposobie obserwowania i subtelnej narracji. Zasłynęła z lekkości pędzla, łatwości operowania światłem i tematami obrazów – portretami kobiet pozujących, zajętych czynnościami codziennymi czy przyłapanych na zadumie. Obraz, który widzicie jest jednym z tych, które przysparzają kłopotów interpretacyjnych. Widzimy kobietę w intymnym anturażu – leniwie podtrzymującą lub upinającą włosy – i jej wyeksponowane, świetliste ramiona, które mimochodem stają się tematem dzieła. Przyzwyczajeni do dzieł tworzonych okiem i dłonią mężczyzny przy pierwszym spojrzeniu doszukujemy komplementowania kobiecego ciała o erotycznym zabarwieniu. Tutaj jednak – mimo naprawdę powabnej pozy – może mamy do czynienia jedynie z fascynacją niekwestionowanym pięknem i siostrzaną, kobiecą obserwacją?