Przed wystawą: Natalia Rybka

Rozmawiamy z artystką wizualną – Natalią Rybką

O czym jest wystawa „Dzieło to człowiek” w ćmielowskiej Galerii Van Rij?

Wystawa w złożony sposób opowiada o człowieku, jego naturze oraz o jego psychice. O tym
jak wartościuje on sam siebie, jak jest postrzegany przez innych oraz w jaki sposób patrzy
na niego Bóg.

W Twoich pracach często głównym bohaterem jest natura – nieposkromiona,
wszechobecna, czasem uczłowieczona – jak u Arcimboldo. Skąd taka koncepcja?

Taka forma przedstawienia zrodziła się na podstawie moich malarskich poszukiwań, ale w
dużej mierze z zamiłowania do szczegółu, a w sensie filozoficznym do złożoności i
skomplikowania zarówno człowieka jak i okoliczności, z których wyrasta i które wybiera. Od
wczesnych lat nurtuje mnie poczucie sensu istnienia i nie widzę innego rozwiązania jak
przedstawić go w skomplikowany i niejednoznaczny sposób.

 

Oprócz malarstwa, realizujesz też instalacje – także z roślinami („Własność
przyciąga obecność”). Jak łączysz malarstwo z działaniami, które są zmienne w
czasie?

Jest to bardzo atrakcyjna forma dla mnie, ponieważ jest czymś bardzo ulotnym i chwilowym.
Jednocześnie praca z żywą i bardzo kruchą tkanką, daje mi oddech w malarstwie, a do tego
bardzo dobrze wpisuje się w tematy mojej pracy czyli w kontekst życia i śmierci, trwania i
przemijania, efemeryczności i wieczności. Również dzięki tej chwilowości trwania wystawy, a
tym samym instalacji, mam wolność twórczą do kolejnych działań artystycznych.

Jakich twórców podziwiasz, kto Cię inspiruje?
Jest ich bardzo wielu i nie sposób tutaj wymienić wszystkich. Kocham właściwie wszystkie
epoki w sztuce, chociaż są bardzo od siebie odmienne. Być może podoba mi się jakaś
konsekwencja pracy i poświęcony czas, który dany twórca w dzieło włożył. Są to Henryk
Siemiradzki, John William Godward, Alma Tadema, Jan van Eyck, Botticelli, Abakanowicz,
Jean Auguste Dominique Ingres, James Turrell, Alexander McQueen, Rodzina Gentileschi,
Hieronim Bosch, Bruegel’owie, Sigmund Freud.

Jak wygląda proces Twojej pracy? Do cyklu ćmielowskiego prosiłaś znajomych o
przesłanie zasuszonych kwiatów.

Jeśli chodzi o przygotowanie do pracy malarskiej to zaczynam od projektów, które
rozpoczynają się w głowie. Następnie przeglądam zgromadzone materiały w folderach,
szukam inspiracji w internecie, robię lub nie poglądowe kolarze w programie, czasami
siadam bezpośrednio do płótna i dopiero w końcowej fazie widze jak wygląda mój projekt z
głowy. Przy instalacjach lubię angażować moich odbiorców. Uważam, że to w jakimś sensie
wyjątkowe móc przyczynić się do powstania nowej pracy. Cenię sobie również bezpośredni
kontakt z odbiorcami i ciekawi mnie na ile dzisiaj, ludzie żyjący w całkowicie cyfrowych
czasach są w stanie nagiąć się i zrobić coś na sposób analogowy, co zajmie ich czas, ale
także zrobić coś bezinteresownego dla drugiej osoby, co nie wiąże się z wymierną korzyścią.

W zeszłym roku Twoje prace zostały pokazane także na wystawie zbiorowej w
Wiedniu – jak Twoje prace zostały przyjęte i jak odbierasz środowisko wiedeńskie?

Na samą wystawę nie udało mi się dojechać, natomiast z opowiadań wiem, że wystawa
przyjęła się bardzo dobrze. Było duże zainteresowanie i dotarła do szerokiego gronaodbiorców, także to mnie bardzo cieszy i motywuje do dalszego działania.

Jakie masz teraz plany?
Wraz z Galerią van Rij jesteśmy po spotkaniu programowym na ten rok i zapowiada się
bardzo intensywnie. Oprócz targów zagranicznych i krajowych, w planach są również
wystawy zbiorowe. Malarsko pod tym względem szykuje się dużo ekscytującej pracy. Jeden
obraz, który stoi w pracowni od dwóch lat, w końcu doczeka się malowania, z czego się
niezmiernie cieszę, bo będzie to dla mnie duże wyzwanie ze względu na gabaryt, jak
również formę. Sama nie mogę doczekać się efektu końcowego!